Hm … mieliśmy pogadankę o osobach, które mają z nami jechać, aferę w jakiej kolejności tam pojedziemy, pomysł by jednak pójść na kebaba lub/i McDonalds … potem było zgodne jedzenie lodów.
W międzyczasie aresztowali “tańczącego przyjaciela”, ciągle wpadał bidon Poli do fontanny i trzeba go było łowić a kolejna fonatanna wciągnęła niektórych z nas. Potem złapaliśmy gumę, zbiliśmy jedno kolano, zgubiliśmy się i znaleźliśmy jako grupa. I to tylko w ciągu dwóch godzin spontanicznego wyjazdu rowerem na lody.
Czy ja mogę chcieć wyrzucić Was z Klubu?